Dobrze żyje, kto wypije … domową nalewkę.

Dzisiaj chcę Was zachęcić do robienia nalewek. Można sobie oczywiście kupić nalewkę w sklepie, ale nie dorówna ona smakiem tej, którą sami wyprodukujecie w domu albo na działce. A jeśli to będzie nalewka z owoców, które sami wyhodowaliście lub zakupiliście u znajomego ogrodnika,  walory tego trunku wzrosną w dwójnasób. Domowa nalewka jest bardzo prosta w wykonaniu. Wystarczy garstka owoców i spirytusu oraz czas. Tak, to czas jest najważniejszy podczas produkcji nalewki. I serce, które włożycie w wykonanie napoju, który w jesienne słoty rozgrzeje duszę i ciało i rozweseli uczestników rodzinnych przyjęć.

Teoretycznie na nalewkę nadaje się każdy owoc a nawet kwiat. Kiedyś skrzętne gospodynie sezon nalewkowy zaczynały w maju od nalewki z kwiatów czarnego bzu. Tzw. bzinka pita była na rozgrzewkę przy przeziębieniu.

 

W czerwcu rozpoczynało się nalewkowe szaleństwo. Zalewano spirytusem porzeczki czarne, czerwone, maliny, wiśnie, jarzębiny, tarninę, dziką różę, śliwki. Teoretycznie wszystkie owoce nadają się na domową nalewkę.

 

Jedne panie albo panowie, bo w wielu domach, wykonywanie nalewek jest domeną pana domu, preferowały nalewki z wiśni i malin. Inni robili nalewki z tego, co w danym roku najbardziej obrodziło.

Babcina domowa nalewka.

Nasze babcie były bardzo oszczędne. Były prekursorkami teorii Zero Waste

czyli „niczego nie marnuję”. I przerabiały na nalewki to, czego było najwięcej. Oczywiście nie robiły nalewek z owoców importowanych, tylko tych, które blisko rosły i dojrzewały.

W domu mojej babci Józefki nic się nie mogło zmarnować. A że malinowe krzaki zawsze były oblepione owocami, których wnuki nie zdążyły spałaszować, babcia przerabiała je na nalewki.

W zeszycie z babcinymi przepisami znalazłam kilka uwag na temat produkcji nalewek.
Po pierwsze – owoce na nalewkę muszą być świeże i nawet bardzo dojrzałe, każda nawet lekko nadpsuta malinka, może zepsuć smak nalewki,

Po drugie – owoce muszą być umyte i osuszone na sicie lub na durszlaku chodzi o to, żeby nie miały za dużo wody

I ostatnie, najważniejsze –  produkcja nalewki wymaga cierpliwości.

Sekretem dobrego smaku nalewki jest leżakowanie, które trwa co najmniej 3 miesiące. Ale im dłużej nalewka leżakuje, tym jej smak jest bardziej wyrafinowany. Podczas produkcji domowych nalewek alkohol wydobywa z owoców, kwiatów lub ziół  aktywne substancje i je konserwuje. Dlatego taki ważny jest czas. Nalewka musi nabrać mocy.

Początkująca gospodyni powinna wykonywać nalewkę wg przepisu. Dopiero po kilku sezonach może poszaleć, dobierając przyprawy czy mieszając ze sobą owoce.

Przepis na malinówkę.

domowa nalewka

W zeszycie mojej babci Józefki znalazłam przepis na malinówkę. Podzielę się nim z wami, ponieważ to przepyszna domowa nalewka. Na 1 kg owoców (przebranych i osuszonych)  brała 0,5 litra spirytusu, 0,5 litra wódki i  0,4 kg cukru.

Ja robię podobnie.  Wrzucam maliny do słoja zalewam je wódką i spirytusem. Zamykam słój na tydzień i stawiam „na słońcu”. Codziennie nim potrząsam, aby owoce równomiernie się macerowały.

Po tygodniu zlewam płyn do drugiego słoja. Przelewając, delektuję się zapachem, który owoce oddały alkoholowi. Ale to nie koniec.

Maliny, które pozostały w słoju, zasypuję cukrem i powtórnie odstawiam w nasłonecznionym miejscu. I znów co jakiś czas nim potrząsam.

Kiedy cukier się rozpuści, zlewam syrop a pozostałe owoce odciskam. Syrop malinowy łączę z nalewem, rozlewam do butelek.

Jeśli w spiżarni mam różne nalewki, wtedy korzystam z butelek, na których mogę umieścić kredą napis. Moja babcia musiała przyklejać karteczki z nazwą nalewki i datą produkcji. Butelki odstawiam w chłodne miejsce i o nich zapominam. Nalewka musi poleżeć co najmniej 3 miesiące.

W jesienne wieczory dobrze sobie wypić kieliszek naleweczki, która pachnie słońcem i latem. A rozgrzeje lepiej niż lekarstwo. W domu mojej babci, taką naleweczkę, oczywiście rozcieńczoną, dostawały wnuczęta, kiedy w zimie wróciły przemarznięte z jazdy na sankach lub łyżwach.

Dorośli raczyli się naleweczką, korzystając z całego bukietu smaku. Babcia stawiała ją na stole w karafce. Miała tylko jedną karafkę i ja otrzymałam ją  w prezencie. Do tej babcinej karafki doszły kolejne. Do każdej nalewki inna.

 

Mają różne kształty, co pięknie harmonizuje z kolorem trunku – klik i bywa ozdobą stołu. A szczelne zamknięcie sprawia, że karafka z nalewką może stać w barku „pod ręką”.  – klik.

 

I jeszcze jedno, karafkę babciną trzeba myć ręcznie, z użyciem długiej szczotki. Moje nowe karafki – prezenty od najbliższych, mogę myć w zmywarce.

Przepis na wiśniówkę.

domowa nalewka

I na koniec przepis na najpopularniejszą naleweczkę – wiśnióweczkę. Nawet początkujący producent nalewek sobie z nią poradzi. A że czas wiśni nadchodzi – zaszalejmy!

Na półtora kg  wiśni potrzebujemy 0,5 l spirytusu (90%), 200 ml wody do jego rozcieńczenia i 0,5 kg cukru.

Wydrylowane wiśnie wkładamy do słoja  zalewamy mieszanką spirytusu i wody. Odstawiamy na 6 tygodni w ciepłe ale ciemne miejsce. Co jakiś czas wstrząsamy słojem.

Po 6 tygodniach płyn  zlewamy do drugiego słoja albo butelki, a pozostałe owoce zasypujemy cukrem i co jakiś czas potrząsamy słojem.

Kiedy cukier się rozpuści, klarowną część płynu zlewamy do butelek.  Możemy przecedzić przez gazę albo filtr, ale mi osobiście nie przeszkadzają resztki owoców.

Odstawiamy butelki do spiżarni lub piwniczki i uzbrajamy się w cierpliwość. Nasza wiśnióweczka będzie gotowa za kilka tygodni. Ale prawdziwego smaku nabierze po … roku. Uwierzcie mi, że warto czekać. Na zdrowie!

Voila! domowa nalewka gotowa.